Co świadczy o tym, że uciekamy w "duchowość", ignorując to, co ważne?


Nie wszystkie działania uznawane za "duchowe" takimi są zawsze. Niekiedy stanowią element zjawiska psychologicznego, które nazywa się "duchowym eskapizmem".

Czym jest duchowy eskapizm?

Zanim przejdziemy do tego, podam definicję eskapizmu według Wikipedii:
"Eskapizm (ang. escapism od escape "ucieczka") oznacza ucieczkę od problemów związanych z życiem społecznym, codziennością i rzeczywistością w świat iluzji i wyobrażeń. W literaturze jest to oderwanie tekstu dzieła od realiów.

W socjologii termin ten oznacza oderwanie się ruchów społecznych od rzeczywistych problemów społecznych i zwrócenie się w stronę religijności. Wynika z przekonania o niemożliwości rozwiązania kryzysu społecznego w warunkach istniejącego porządku społecznego. W tym przypadku eskapizm odwołuje się do mistyki i religii w rozwiązywaniu problemów społecznych.

Źródło definicji:
Eskapizm - Wikipedia, wolna encyklopedia

Najpierw odsyłam Was do artykułu na ten temat na stronie Medium Publiczne. Teraz omówię, na bazie swoich doświadczeń i przemyśleń, co może się okazać przejawem eskapizmu duchowego.

Usprawiedliwianie nieodpowiedzialnego działania "duchowymi" teoriami i elementami dogmatów, jakie sobie wypracowuje osoba krocząca Ścieżką

Teorie typu: "Przecież muszę wszystkiego jeszcze się nauczyć", albo: "Jeszcze mam czas na samodoskonalenie i nie muszę się przejmować porażkami" mogą w skrajnych przypadkach nieźle człowiekowi podbudować ego i utrzymać go w iluzji. Iluzji, którą sam sobie człowiek tworzy w umyśle.
Nie można zawsze tłumaczyć w ten sposób tego, że się spóźnia na ważne spotkania, czy zebrania! Oczywiście nie odrzucam tego całkowicie, lecz przez takie myślenie, a raczej przez poddawanie się takiemu myśleniu i popadaniu w skrajność interpretując tą ideę, mam spore problemy z organizacją czasu. Proszę Was, nie popełnijcie tego błędu.

Blokowanie głosu intuicji i obniżanie czujności przez teorie, które nie mają póki co praktycznego zastosowania w życiu lub poprzez uzależnienie

Wszyscy znamy już portal Facebook. Wiele osób zdążyło już się uzależnić od tego serwisu. Niestety jestem jedną z tych osób😕.
Potrafię wyczuć, co się zdarzy. Dawniej, na podstawie tych przeczuć organizowałem sobie czas - z dobrym tego skutkiem😊. Teraz niestety ignoruję sygnały płynące od zmysłów duchowych, które dotyczą spraw naprawdę banalnych, jak pora snu i tego, co się zdarzy po przebudzeniu.
Uzależnianie się od Facebooka, zbyt długie przebywanie w pozycji siedzącej i korzystanie z komputera, by pisać na fejsie, polubiać posty na grupach czy posty znajomych (powiedzmy: około 5 godzin dziennie lub więcej) połączone z ignorowaniem potrzeb fizjologicznych, ostrzeżeń intuicji i logicznych argumentów w wewnętrznym dialogu za tym, by wreszcie pościelić łóżko nie służy osobie, która aż tak się na to nakręca. Przez to mogą być problemy z naturalnym rytmem dobowym snu (zegarem biologicznym), co przekłada się na wykonywanie codziennych czynności.

Idealizowanie ludzi mimo dowodów na to, że mają także swoje "ciemne" strony





Zdarza mi się czasem idealizować osoby. Chcemy komuś pomóc, albo po prostu komuś ufamy, "bo przecież ta osoba by mi nie zaszkodziła". Niestety nie każdy jest taki dobry, szlachetny, jakbyśmy chcieli widzieć ludzi.
Pewnie teraz będę miał wielu przeciwników, niektórzy mnie zhejtują, powiedzą: "Ale przecież w głębi każdego człowieka jest dobro!". Ciekawe, czy to samo byście powiedzieli, gdyby grupa osób okradła człowieka, żerując na jego naiwności.
Moja dawna nauczycielka fizyki opowiedziała nam (moim kolegom i mnie) przy okazji, jak to grupka Rumunów okradła jednego z jej znajomych, podczas gdy on nie patrzył. Nie każdy jest "dobry", "szlachetny" i nie każdy kieruje się moralnością. Są osoby, które po prostu oszukują i tak się dorabiają: na cudzej naiwności. Oczywiście nie każdy taki jest, a to, gdzie się na oszusta trafi nie zawsze zależy od schematu typu "żebrak - oszust". Niekiedy to są osoby "uduchowione", naciągające naiwnych, pracujące na reputację ezoteryków. Jednak, ich działania nie są [rawie nigdy skuteczne, a ich wiedza w temacie może być niepełna, nawet w kwestii podstaw.

Pogląd, że będąc po "jasnej" stronie Mocy i na siłę się na niej umacniając, wbrew sobie, czyni się dobrze i "ratuje się" świat, albo najlepiej Wszechświat, będący tak naprawdę pułapką na ego

W modzie jest obecnie bycie Lightworkerem, Wojownikiem Światła, czy "białym" magiem. Jest to moda, która wywodzi się z ruchu New Age zapoczątkowanego w latach 60. ubiegłego wieku. Magowie, osoby rozwijające się duchowo, ezoterycy, okultyści itp. podążające według tego paradygmatu często wykazują tendencję do negatywizowania osób parających się "czarną" magią, demonizowania tego aspektu magii jako przejaw "braku światła". Osoby praktykujące te ryty, które są uznawane za "czarną" magię zaś uznają za ludzi, którzy zeszli z drogi do Boga. To się często łączy ze skrajną wiarą w słuszność teorii spiskowych, czasem bez weryfikacji ich treści.
Oczywiście nie uważam, że drogą Światła nie należy się kierować. Uważam po prostu, że nie jest to jedyna słuszna droga i że każdy podąża naturalną dla siebie drogą, skoro wybrał ją świadomie i skoro jest mu/jej na tej ścieżce dobrze. Jeśli ktoś chce być "białym" magiem, Lightworkerem, Wojownikiem Światła czy osobą rozwijającą się duchowo na drodze "jasnej" strony Mocy, nie mam nic przeciwko temu, ba, skoro to jest zgodne z Prawdziwą Wolą tego człowieka, nawet uważam, że powinien na tej drodze pozostać tak długo, jak długo to go rozwija, pozwala mu być naprawdę wolnym. Jednak nie pochwalam i nie zgadzam się z postawą "misjonarza", z nawracaniem innych na "jedyną drogę ku Prawdzie". Niech ta osoba będzie Przebudzona, lecz niech nie walczy z przebudzeniem innych.

Izolowanie się od społeczeństwa w imię "poświęcenia na rzecz duchowości"

Owszem, to jest kuszące na drodze ku Przebudzeniu, lecz nie świadczy to o Przebudzeniu danego człowieka, lecz o jego nieświadomości pewnych zobowiązań wobec społeczeństwa i tego, że wszyscy jesteśmy częścią społeczeństwa jako całości.
Izolacjonistyczny charakter mają sekty (przynajmniej niektóre). Ich członkowie są izolowani od reszty społeczeństwa przez ich założycieli (np. guru). Niestety to też jest forma eskapizmu duchowego.
Mało tego, to też jest forma podbudowania i łechtania ego. Prawdopodobnie członkowie takiej sekty czują się "wyróżnieni", naznaczeni czy "wybrani przez Boga/Bogów", ponieważ należą do tej grupy, grupy "oświeconych" członków danej sekty. Tak naprawdę każdy może się rozwijać duchowo na swój sposób. Nie musi należeć do żadnej sekty, ugrupowania religijnego, czy aśramu na przykład. Wystarczy, że taki człowiek będzie otwarty, że będzie odczuwał mistyczne doznania i że nie będzie się nadmiernie wynosił nad innych.

Pogląd, według którego ego jest człowiekowi niepotrzebne jako część nas, która "blokuje" nam dostęp do doświadczania duchowości i Jedności z Kosmosem

Na ogół przeświadczenie o własnej wyjątkowości może być skrajne i wtedy faktycznie zamyka nas na cud istnienia Kosmosu i cud Życia, jednak ego jest potrzebne w tej rzeczywistości. Nie powinniśmy się zamykać na możliwość, że ego pomaga nam obronić swoją indywidualność, swoją niezależność. Pomaga nam nie być "ofiarą".
Można złagodzić swój egoizm i egocentryzm oraz egotyzm do zdrowego poziomu, dzięki któremu egoizm stanie się zdrowym egoizmem, egocentryzm - poczuciem, świadomością własnej wartości, zaś egotyzm - poczuciem własnej godności. Dzięki temu można się odpowiednio obronić się np. przed mobbingiem i innymi formami naruszenia własnej godności osobistej w pracy, a także w życiu prywatnym.

Przywiązywanie zbyt dużej wagi do myślenia życzeniowego, magicznego

Sam jako mag czasem ulegam temu schematowi myślowemu. Ale bywało, że moje zaklęcia nie działały. Nie ma w tym zawsze winy innego maga. Nawet nie musi to mieć sensu. Po prostu nie wszystko się układa tak, jakbyśmy chcieli. Po prostu oprócz myślenia życzeniowego, jeśli go nie odrzucamy, powinniśmy wykonać jakieś działania w Materii, na wypadek, gdyby owe działania miały ziścić nasze pragnienia.
Przykładów takich działań jest mnóstwo, więc nie będę się nad tym rozwodzić. Napiszę tylko, że powinny one być poprzedzone planowaniem tych działań krok po kroku.

Naiwne przeświadczenie, że poprzez magię zawsze damy radę przejąć kontrolę nad rzeczywistością

Świat nie jest taki kolorowy, jakby się wydawało, a nie każde życzenie da się spełnić, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Dlatego nie należy za bardzo przywiązywać wagi do skuteczności "magicznych" technik, lecz skupić się na tym, co jest ważniejsze.

Wypieranie własnej negatywności w imię "duchowej" wizji i idei

Wypieranie własnych negatywnych uczuć, na rzecz "duchowości", "wyrzekanie się" ich, nie jest prawie nigdy dobrym wyborem. Nie tylko nie rozwija to nas duchowo, lecz także może być przyczyną późniejszych problemów z emocjami i nagłymi wybuchami agresji.
Nie twierdzę, że trzeba się tym uczuciom poddawać, ale choć ich nie tłummy - po prostu je obserwujmy. To pomoże, moim zdaniem, dowiedzieć się więcej o sobie.

Usprawiedliwianie osób, które stosują wobec innych przemoc fizyczną i psychiczną "duchowością"

Nie należy usprawiedliwiać na siłę gwałcicieli, rodziców, którzy często stosują przemoc wobec dzieci, chyba że faktycznie mają problemy z opanowaniem emocji lub inne problemy, których występowanie należy uczciwie przyznać.
Należy się zastanowić, czy takie dziecko nie potrzebuje pomocy osoby trzeciej, czy sami rodzice nie powinni pójść na terapię.
Oczywiście niewykluczone, że dane dziecko sprawia problemy, ale w karaniu go nie powinno się przekraczać granic, których zachowanie czyni nas ludźmi.

Linki do artykułów uzupełniających ten punkt:
Jak wyjść z uniwersalnego programu kat-ofiara. Dlaczego lubimy usprawiedliwiać oprawców? - Ciemnanoc - autor: Farida
Gdy szukasz w innych ludziach siebie - stan idealizacji i rozczarowania - Ciemnanoc - autor: Farida
Ofiara, która jest katem - jak rozpoznać i postępować? - Ciemnanoc - autor: Farida
Jak uwolnić potencjał wroga? - Ciemnanoc.pl - autor: Farida

Niektóre osoby skrajnie interpretują Prawo Karmy, usprawiedliwiając tym przemoc wobec danej jednostki, a nawet mówiąc: "Nie mścij się, a dobra karma do Ciebie wróci", albo: "Wybacz tej dziewczynie, że Cię pobiła na oczach klasy, a rozwiążesz z nią karmę i już z nią nie będziesz mieć do czynienia!".
Moja siostra miała problem z jedną ze swoich koleżanek. Ona ją biła, poniżała przed klasą. Dopiero, gdy moja siostra jej oddała, miała spokój! Więc jak się to ma do Prawa Karmy? Czy naprawdę trzeba wybaczyć? Jakim złym człowiekiem, lub jak naiwnym człowiekiem trzeba być, żeby coś takiego mówić? Czasem nie da się inaczej, czasem trzeba się bronić przed osobami skłonnymi do wyładowywania na nas swojej agresji. Z resztą, ta sytuacja nie wyklucza się z Prawem Karmy. Ta dziewczyna dostała to, co dawała mojej siostrze: biła ją i w końcu siostra jej oddała! A w dodatku nie potrzebowała do tego tłumaczenia swoich działań Prawem Karmy.
Nie deprecjonuję, nie neguję tego Prawa Uniwersalnego. Jako buddysta uważam, ze ono działa. Jednak uważam też, że należy przewartościować część poglądów na temat tego Prawa Kosmosu, złagodzić pewne schematy, które nie wynikają wcale z duchowości, lecz z podświadomego programu kat-ofiara, który jest zakodowany w zbiorowej podświadomości i czasem się przejawia u niektórych ludzi.

Na tym koniec o ucieczce w duchowość. Mam nadzieję, że ten post (artykuł) Wam pomoże się rozwinąć, wyjść poza schematy, które Wam nie służą, które Was ograniczają.
Pozdrawiam.

Komentarze